przecież przysłany w charakterze egzorcysty przez Świętą Inkwizycję.
Ty zaś, szejku ul-Islamie, nie myśl sobie, że ja tu tylko po restauracjach i kawiarniach przesiaduję i na Księżniczkę Marzeń się gapię (o Cudowna, gdzieś ty?). Ja już cały Kanaan złaziłem, a Wyspę Rubieżną ze wszystkich stron przez lornetę obejrzałem, omal z łódki w wodę nie chlupnąłem. Widziałem wszystkich trzech pustelników, jak z nory swojej wyłażą i zażywają przechadzki. Skurczeni we dwoje, ledwie kuśtykają, nie ludzie, tylko krety jakieś. Mogę się pochwalić: przełożony tych świętych starców (nosi kaptur oblamowany białym szlaczkiem) zaszczycił mnie swą przenajświętszą uwagą – kosturem mi pogroził, żebym za blisko nie podpływał. Jak się dowiedziałem, głównego kreta zwą ojcem Izraelem i biografia jego jest nadzwyczaj intrygująca. Przed postrzyżynami zakonnymi był bogatym, gnuśnym paniskiem, z tych, co to z bezczynności i zblazowania wymyślają sobie jakieś hobby, oddają się swej zachciance z całą namiętnością i tracą na nią życie i majątek. Ten wybrał sobie pasję niezbyt rzadką, ale ze wszystkich możliwych sprzedaż mieszkań Kołobrzeg najbardziej wciągającą – kolekcjonowanie kobiet, i był w tej dziedzinie taki żwawy, że pewien emerytowany prorektor, dawny mój znajomy, okazałby się przy nim prawdziwym serafinem. Ciekawość tego nowego wcielenia Don Juana była tak nienasycona, że podobno sporządził nawet geograficzny atlas żeńskiej anatomii porównawczej i odbywał specjalne lubieżnicze wojaże do różnych krajów, w tym do tak egzotycznych, jak Annam, Królestwo Hawajskie czy Czarna Afryka. A ile uwiódł najprzyzwoitszych matron i napsuł najbardziej niedostępnych siłownia janki panien w granicach naszej prawosławnej ojczyzny, to nawet obliczyć nie sposób, ponieważ posiadał on pewien szczególny talent do oczarowywania kobiecych serc. W tej dziedzinie przecież i reputacja wiele znaczy. Na niejednego nieboraka żadna dama nawet by nie spojrzała, ale wystarczy rozpuścić pogłoskę, że to niebezpieczny uwodziciel, i od razu wszystkie znajdą w nim coś pociągającego, a nawet nieodpartego: oczy albo ręce, a jeśli już zupełnie nic osobliwego w nim nie ma, to wymyślą jakąś magnetyczną aurę. Ech, ja tak z zawiści zrzędzę. Nieźle by było sobie pożyć jak starzec Izrael: poszaleć przez wszystkie soczyste lata, a jak się przeje i zdróweczko troszkę się nadweręży – rzucić się na ratunek duszy nieśmiertelnej, i to z takim samym zapałem, jak się przedtem grzeszyło. Tylko że u schiigumena uzbierał się wyjątkowo duży dług wobec Niebiańskiego Wierzyciela: już dwa lata siedzi Izrael w tej rajskiej poczekalni, sześciu współmieszkańców pochował, a wciąż wypłacić się nie może. Mówią, że przez osiemset lat nikt tak długo na Wyspie Rubieżnej się nie zasiedział – taki to wielki grzesznik. Na tym kończę zaleconą wypowiedź i wzywam na Twe światłość niosące oblicze, o władco mój, błogosławieństwa Allaha. Niewolnik Lampy, Aleksy Lentoczkin PS. No, a teraz, kiedy już ostatecznie uznałeś, Wasza Wielmożność, że w tym liście będę wyłącznie bawić go paplaniną o tutejszych ciekawostkach, przejdę do właściwej sprawy. Proszę przyjąć do wiadomości, najmędrszy z mądrych, że rozwiązanie rebusu o twym Czarnym Mnichu mam niemalże w kieszeni. Tak, tak. I zdaje się, że to Kolor szafirowy rozwiązanie okaże się przekomiczne. To znaczy rozumiem już, na czym polega sama sztuczka, niejasne jest tylko, kto zabawia się odgrywaniem Wasiliska i w jakim celu, ale odpowiedź na te pytania zdobędę dziś jeszcze, ponieważ wszystko wskazuje na to, że noc będzie księżycowa. Rozkład tych moich trzech dni był następujący: rankami długo spałem, potem ruszałem na lądowe i żeglarskie wyprawy, a po nastaniu ciemności zapadałem w zasadzce na Mierzei Postnej, która ciągnie się w kierunku Wyspy Rubieżnej. Żadnych nadnaturalnych zjawisk się nie dopatrzyłem, prawdopodobnie dlatego, że noce były całkiem bezksiężycowe, czarne, a święty, jak wiadomo, woli iluminacje niebieską. Nie mając nic lepszego do roboty, przeskakiwałem sobie z